Grupa ćwiczeniowa w Analizie Bioenergetycznej
Jest to forma pracy w której uczestnicy spotykają się co tydzień, na warsztaty trwające 2-3 godziny. Cały cykl spotkań trwa zwykle od 6 do 12 spotkań, zazwyczaj każde spotkanie ma swój temat, a czasami cały cykl zorientowany jest wokół pracy nad jednym tematem (na przykład o seksualności i sercu). Grupy w takiej formie pracy liczą od 4 do 24 osób, w zależności od limitu, który ustali prowadzący.
Jak to wygląda?
Warsztaty lowenowskie zaczynamy chwilą rozmowy. Jest to miejsce, aby powiedzieć parę słów o tym jak wygląda praca i na co zwracamy uwagę podczas zajęć, zasady jakich potrzebujemy oraz parę słów od uczestników. O czym mówimy na wstępie?
Podczas zajęć pojawia się hałas, krzyk, tupanie. Jeśli ktoś jest nadwrażliwy na takie bodźce, sugerujemy, aby dał o tym znać prowadzącym. O tym, aby nie przekraczać siebie podczas zajęć. To znaczy dostosować swoje tempo – to na ile chcemy się otworzyć, pozwolić sobie na uczucia – do tego na ile jesteśmy gotowi. Intencją warsztatów jest, aby nie robić nic przeciwko sobie, nie używać siebie dla efektu, a raczej szanować swoje ograniczenia i swoje tempo. Czasem będzie to oznaczało wyhamowanie, kiedy pojawi się nadmiar uczuć.
Doświadczenie
Mówimy też o tym, że ćwiczenia, które proponujemy są rodzajem doświadczeń, a nie zadań. Nie chodzi o to, aby zrobić je dobrze. Chodzi o to, aby zrobić je dla siebie, więc zachęcamy do ciekawości względem siebie: „co mi to robi? Jak reaguję w takim ćwiczeniu?”, może pojawiają się uczucia lub impuls – jak by to było pójść dalej i wyrazić go? Może ćwiczenie wzbudza niechęć, może zwiększa mój kontakt ze sobą, a może odcina mnie od siebie, może czuję swoją blokadę, może nic nie czuję. Jeśli nie czuję nic, wtedy również możemy to wyrazić słowami, np. „nic nie czuję, szkoda/cieszę się/przykro mi, że nic nie czuję”.
Wspominamy też, że celem warsztatu nie jest „wyrzucenie z siebie uczuć”, a jest większy kontakt z tym co we mnie, przeżywanie uczuć, zrozumienie skąd się biorą, przyjęcie ich jako części siebie, wyrażanie tego co we mnie, POZNAWANIE SIEBIE.
Po paru słowach o sposobie pracy omawiamy KONTRAKT, czyli to na jakie zasady potrzebujemy się umówić, aby bezpiecznie pracować. Są to dla przykładu: dyskrecja, informowanie o kontuzjach i uważność na nie, nie przekraczanie granic swoich ani innych uczestników.
Po omówieniu zasad przechodzimy do RUNDKI, czyli momentu, kiedy mówią uczestnicy. Chodzi o parę zdań, imię. Każdy ma chwilę czasu, aby coś powiedzieć. Może to być informacja czy mamy doświadczenie w pracy przez ciało, może to być parę słów o tym jakie uczucia są z nami teraz lub przez ostatnie dni, może być chwila o tym co przyciągnęło nas na warsztaty Lowena lub co w nas zarezonowało czytając opis warsztatu. Można również powiedzieć po prostu „dzień dobry, jestem Paweł” i tutaj zakończyć. To również jest ok. Po usłyszeniu wszystkich zaczynamy ćwiczenia!
CZĘŚĆ ĆWICZENIOWA
OŻYWIENIE
Pierwsze ćwiczenia prowadzą ku świadomości swojego ciała, byciu bliżej siebie samego. Będą też ożywiać, rozgrzewać nas do dalszej pracy. Mogą to być podstawowe ćwiczenia naszego nurtu – łuk i uziemienie, może to być świadomy oddech lub dotyk siebie samego.
Już w tym momencie możemy poczuć, że nasz oddech się pogłębia, że przychodzi miłe poczucie jedności z ciałem, przepływu, spokoju. Możemy również mieć przeciwne odczucia – wszystko wydaje mi się mechaniczne, nie czuję siebie, nic nie czuję, ziewam lub czucie ciała jest niepokojące. To daje ważną informację o trudności w kontakcie ze sobą – dzisiaj lub w ogóle. Wraz z praktyką takich momentów jest mniej, a to że się pojawiają może mówić, że na co dzień również czujemy się mechanicznie, trudno nam odczuć siebie jako całość. Być może jest bodziec, który wywołuje taką reakcję w nas?
W trakcie dotyku siebie możemy dodać słowa, np. „jestem tutaj, to ja” i sprawdzić: czy rezonują w nas, czy są pustymi, mechanicznymi wyrazami. Jeśli tak, możemy je zamienić na coś bliższego naszemu doznaniu: „czy ja tu jestem?” „trudno mi czuć, trudno mi być”, „nic nie czuję” bądź dowolne inne, które będzie wyrażało to co w nas.
Mogą pojawić się również ćwiczenia z większą ekspresją, jak np. tupanie czy „rąbanie” i sprawdzimy co nam to robi. Sprawdzimy czy możemy wydać głośniejszy dźwięk czy zaciśnięte gardło nam na to nie pozwoli. Jeśli tak – jak to jest usłyszeć siebie, jak to jest być głośno? Jeśli nie – co czuję, kiedy sobie nie pozwalam? Jakie uczucia lub wspomnienia nie pozwalają mi być głośno, zajmować przestrzeń? Co ważne, nie musimy przekraczać takiej bariery, nie musimy „osiągnąć sukcesu” wydając dźwięk. Być może samo uświadomienie sobie, że nie mogę i to jak się czuję, kiedy nie mogę, jest wystarczające na dziś.
Po rozgoszczeniu się w ciele skierujemy się bardziej w stronę tematu zajęć. Dla przykładu, jeśli tematem są GRANICE, sprawdzimy, jak to jest powiedzieć słowo: NIE. Cicho, głośno, do siebie, do drugiej osoby. Jak byłoby dodać do tego gest rękoma pokazujący granicę i sprawdzić jakie słowa wyrażałyby nasze uczucia dzisiaj w związku z granicami. Może „dość już”, „stop”, „nie rób mi tego”, a może po prostu „dotąd”. Dla innego przykładu, w temacie rany narcystycznej moglibyśmy zobaczyć co się stanie, jeśli wyciszymy się przez chwilę, przytulimy samego siebie i powiemy do siebie „zobacz mnie” bądź „widzę cię”.
Czasami, kiedy w ćwiczeniach chcemy również dotknąć naszej historii w temacie zajęć możemy dodać „zobacz mnie, mamo”, bądź inną osobę, która była istotna. I jeśli taki będzie impuls, wyciągnąć ręce do przodu. Żadnego z tych doświadczeń nie trzeba robić, ale można. Słowa można mówić głośno, szeptem albo nie mówić wcale, można mówić swoje własne. Kluczowe jest, aby szukać co rezonuje z moim przeżyciem i jeśli to dla mnie bezpieczne, wyrazić to co we mnie.
W części ćwiczeń jest miejsce na złość, żal, bunt, niezgodę. Wtedy możemy skręcać ręcznik, aby wyrazić impuls ciałem, możemy rzucać ręcznik o ziemię, możemy szarpać ręcznik, którego drugi koniec trzyma osoba asystująca. Wszystko po to, aby zaangażować ciało w ekspresję, poruszyć uczucia schowane pod chronicznymi napięciami.
Czasami, kiedy rozładujemy część ładunku związanego ze złością i zranieniem, pojawi się smutek, żal. Tego typu ćwiczenia często są w parach, w których jedna osoba przyjmuje rolę ćwiczącego, a druga asystującego. Po jakiś czasie następuje zamiana ról. To ważny element, w którym ktoś może być świadkiem naszego doświadczenia, nie jesteśmy sami. „Ktoś zobaczył, że się złoszczę i nie uciekł”, „kogoś nie przytłoczył mój smutek”. Kiedy natomiast tematem jest bliskość, ćwiczeniem może być położenie głowy na plecy osoby asystującej(tzw. uziemienie głowy) i pozwalanie na przeżycia, które z tym zarezonują.
Ostatnią częścią praktyki jest wyciszenie. Wiąże się to z ćwiczeniami, które koją, uspokajają, choć uczucia z poprzedniego etapu mogą dalej być przeżywane. To czas, aby trawić to co się dla nas wydarzyło podczas zajęć w spokoju. Zdarza się, że jest tutaj kojący dotyk, np. położenie rąk na plecach drugiej osoby, lub oparcie się plecami, kiedy siedzimy na podłodze.
Zajęcia zawsze kończymy siedząc w kole, tak jak je zaczynaliśmy. To moment na podzielenie się tym, jakie to było dla nas spotkanie. Czasami będzie to opis uczuć, które pojawiły się w trakcie, czasami to jak czujemy się na koniec, czasami będzie to rozczarowanie, że liczyłem na ogrom uczuć, a znów zostaję z moją pustką, a czasem informacja, że potrzebuję więcej czasu na przetrawienie tego co się dla mnie wydarzyło, czasem wdzięczność osobom, które były obok. Tak jak przy rundce początkowej i całych ćwiczeniach – nie trzeba się niczym dzielić, nie trzeba się otwierać, jeśli natomiast jest taka chęć, to można.
Tak wygląda struktura większości grupowych warsztatów lowenowskich które prowadzimy. W zależności od tego jaką formę ma całe wydarzenie – czy jest to otwarta grupa ćwiczeniowa, zamknięta grupa terapeutyczna czy warsztat weekendowy – poszczególne części struktury są dłuższe lub krótsze. Również w zależności od formy wydarzenia dobierana jest głębokość i intensywność ćwiczeń.
Każdy prowadzący może też mieć swój styl i lekko zmieniać powyższą strukturę.